Jednym z najważniejszych
punktów wycieczki był
Tilburg. To tu zadomowił się tym razem mój przyjaciel z narzeczoną i malutkim
3 tygodniowym Jasiem. Mimo bycia świeżutkimi
rodzicami , którzy nie mają na nic czasu, Magda z Bednarem przyjęli nas bardzo
serdecznie. Miło było zobaczyć znów
prysznic zamiast bańki z podziurawioną nakrętką. Na obiad pizza zakrapiana wódeczką z okazji
narodzin Jasia. Jaś to mój przyszły chrześniak, z tego też powodu, na bulwarze
w Eindhoven usługiwałem Benarowi przy płaczącym
Jasiu jak pomocnik chirurga. Na szybkie polecenia świeżo upieczonego taty
reagowałem najszybciej jak mogłem trochę przerażony ilością decybeli jaka
wydobywała się z Jasiowego gardła.
Dziękujemy Wam za te dwa dni razem spędzone, bardzo miło
było usnąć w czterech ścianach. A nocny płacz Jasia pamiętamy tylko jak przez
mgłę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz